Jądro ciemności Conrada jako próba wyjaśnienia genezy zła.
Dr Wojciech Woźniak
Jądro ciemności Conrada jako próba wyjaśnienia genezy zła.
Nieautoryzowany konspekt wykładu.
- Czemu próba? Korespondencja z widocznym u Conrada i nie tylko u niego (Karl Popper) dystansem do stanowczego i ostatecznego formułowania sądów. Może więc nie tyle wyjaśnienie, co ukazanie.
- Wyraźnym znakiem takiego stanowiska autora jest wprowadzenie aż dwóch przegród w układzie komunikacyjnym, obejmującym relację: autor – projektowany czytelnik. Są nimi dwaj narratorzy w pierwszej osobie.
- Narrator pierwszy to marynarz typowy: morze jest jego domem, w jego opowieściach główna myśl stanowi rdzeń, znajduje się, jakże schematycznie, w centrum przestawianej sprawy.
Autor czytelnie, choć pośrednio ukazuje jego sylwetkę: na wstępie, gdy trzeba zrobić wprowadzenie, czyli ukazać sytuację właściwego, drugiego narratora, pokazując:
- w szerokim ujęciu zebranych, moment zachodu słońca
- i świat w oczach typowego marynarza, czyli – pogrążające się w mroku wybrzeże, bezmiar wód, ewokujący myśli o odległych lądach i o ich historii.
Ten narrator wyraźnie nagłośni swą obecność, kiedy Marlow złamie konwencję snucia relacji wilka morskiego, przechodząc do zanadto frapujących roztrząsań, a więc zamieni opowieść w dyskurs z sugestią, że to słuchacze powinni go trochę dopowiadać. Oni w odpowiedzi przywołają go dość energicznie do porządku.
On również zamknie całą opowieść Marlowa opisem wymownego milczenia, zadumy sygnalizującej bezzasadność wcześniej okazanego sprzeciwu.
- Narrator drugi to Marlow. Korzysta on z czasu oczekiwania na warunki sprzyjające żegludze i opowiada historię swego spotkania z Kurtzem a zarazem przedstawia problem, który od jakiegoś czasu nieustannie go nurtuje.
Jest narratorem nietypowym, biegunowo przeciwnym do narratora pierwszego.
- Morze nie jest jego domem, każda zaś przestrzeń to dla niego obszar poszukiwań, wyzwanie do intensywnego działania, jakby męczył go demon ruchu.
- W jego opowieściach rzeczy istotne rozpraszają się na obrzeża anegdoty, jakby kazały się znaleźć, rozpoznać i ulokować w centrum pola uwagi. Działając tak na przekór nawykom słuchacza prowokują go do głębszego myślenia.
- jest to o tyle ważne, że w samej relacji fabuła odgrywa bardzo podrzędną rolę – tłumaczy jedynie, jak Marlow dotarł do Kurtza.
W tej gawędzie i roztrząsaniu mocno podkreślono trudy podróży dla ukazania:
- wyjątkowości sprawy,
- demitologizacji europejskiej cywilizacji,
- odejścia od tradycji/schematu (?) kreowania postaci Murzyna w dziele literackim,
- pokazania osobliwości Afryki,
- alegorycznego charakteru obrazu podróży jako wędrówki w czasie.
Tym pięciu powodom odpowiada pięć aspektów widzenia Kurtza:
- wyjątkowość, bo Kurtz nie ginie, a ma się aż nadto dobrze;
- demitologizacja, bo nie cywilizację szerzy Kurtz w sercu Afryki, a zalegalizowane okrucieństwo;
- nie idealizuje się Murzynówani nie traktuje się ich instrumentalnie, tylko chłodnym okiem widzi się ich cierpienie spowodowane bałaganem, panującym w koloniach i obojętnością zurzędniczałych kolonizatorów, a jednocześnie z pola widzenia nie ucieka dzikość krajowców, przybierająca różne formy – od panicznego strachu do podłości i okrucieństwa (przy okazji daje się czytelnikowi sposobność stwierdzenia, że nie od rasy i narodowości zależy czyjakolwiek moralna postawa, a od trudnych do przewidzenia warunków – efektu działania natury i powołanych do życia instytucji;
- osobliwość Afryki – przyroda Czarnego Lądu i jego mieszkańcy nie robią na nim specjalnego wrażenia, gdyż działając rozsądnie i sprawnie, czyli bezdusznie, znakomicie się w tym wszystkim odnajduje, odczuwając jednak negatywne emocje;
- alegoria obejmuje nade wszystko sataniczny charakter Kurtza, podkreśla:
- jego okrucieństwo,
- talent przywódczy,
- umiejętność przemawiania do tłumów,
- i skrupulatność w egzekwowaniu zbioru kości słoniowej.
Ocena postaci Kurtza obejmuje więc a) jego dokonania i b) finał życia.
Pierwsze – imponujące, drugie – wprawia w zadumę i zakłopotanie.
Pierwsze to rekordowa ilość kości bez zgłaszania trudności nękających innych kolonistów,
drugie to spokojne patrzenie w zakończenie – słowo „zgroza” daje się w związku z tym odczytać jako oznaka władczego charakteru oceny praw rządzących ludzkim losem; praw, które sygnalizują możliwość zakwestionowania wartości wszelkich ludzkich dokonań.
Co najważniejsze, fakt, ze wszelkie ludzkie starania mogą o s t a t e c z n i e nic nie znaczyć, budzi u Kurtza pogardę.
Cały wysiłek włożony w zebranie kości, w pokazanie swojej wielkości na przekór oporowi krajowców i niedołężności władz kolonii, może w ostatecznym rozrachunku przedstawiać się mizernie, ale Kurtz w obliczu tak okazanej materialnej marności swego dorobku, i w perspektywie własnej śmierci, nie widzi powodu do ekspiacji, ale do gniewu na los, gniewu, który u władczo widzącego świat człowieka, przyjmuje postać dumnego odrzucenia oferty z zewnątrz, które by mogły w najmniejszym chociaż stopniu sygnalizować słabość Kurtza.
Do końca, do absolutnego końca uważa, że ma prawo do widzenia siebie jako szlachetnego partnera dla losu w grze, która jest życie. Dlatego możliwość anihilacji sensu jej wyniku w jego oczach oznacza efekt niedostatku w urządzeniu jej terenu – świata [świat nie jest godny jego wizji].
Postawa niezłomności wzbudza podziw Marlowa, który tak daleko nie posunął się. Owszem, cieszy się z ocalenia, po śmierci Kurtza, ale nie potrafi jakoś po tym zdarzeniu znaleźć miejsca dla siebie, dlatego o wszystkim mówi i to dość szczegółowo zebranym na statku marynarzom.
W tej mowie – omówieniu po czasie stawia Kurtza wyżej niż jego mocodawców, dlatego obcesowo traktuje osoby z różnych powodów zainteresowane dokumentami, dotyczącymi Kurtza.
Zna ponadto poczynania Kurtza w Kongu, widział nawet jego ciemnoskórą piękność, ale jego białej narzeczonej ani słowem o tym nie wspomni, natomiast powie, co ona chciałaby usłyszeć jako ostatnie słowa tęskniącego do niej narzeczonego.
Cisza, która zapanowała na statku po zakończeniu opowieści, zupełne zapomnienie słuchaczy o „tu i teraz”, zamyka całość relacji Marlowa; przypomina czytelnikowi, że nie da się tu nic dodać, bo wszystko zawiera się w wypowiedzi subiektywnej. Ona z kolei została opakowana informacjami o sytuacji opowiadania, o jej tle, a więc przekreśla nadzieje odbiorcy na bezpośrednia pomoc autora w jednoznacznym zrozumieniu tej historii.
Skoro autor się od tego dystansuje, to znaczy, że sprawa ma dla niego dużą wagę, a czytelnik powinien patrzeć nie tylko na jej treść, ale także na sposób jej przedstawienia:
- O Kurtzu opowiada jego fan zły na siebie, że nie dorównał. Zło ma zatem w świecie dobre notowania, człowiek zły może liczyć na podziw. Na pewno zaś nie da się (przy takim ujęciu, w tej konwencji) oddzielić dobra od zła - wyizolować je tak, aby świat zmierzał ku dobru. Conrad jakby dopełniał w ten sposób przypowieść o pszenicy i kąkolu.
- W relacji entuzjasty zła też można znaleźć informacje/hipotezy dotyczące genezy zła.
- Będzie nią niewątpliwie przeświadczenie, że życie powinno mieć cel, a jego osiągniecie powinno mieć znaczenie dla świata i stać się źródłem satysfakcji dla naprawiacza świata. W takim ujęciu problemu doczytujemy się bez trudu polemiki z autorem Zbrodni i kary. W Jądrze ciemności nie ukazuje się możliwości budowania nowego człowieka.
- Będzie nią także przypisanie Kurtzowi ambicji perfekcjonistycznych i mesjanistycznych, co z kolei koresponduje z maksymą Hannach Arendt.
Ci, którzy zamierzają zbudować na świecie raj, tworzą piekło.
- Przede wszystkim jednak poświęca się, i to dosłownie, człowieka dla rutyny (Norwid), toleruje się nieudolność, sakryfikuje się biurokrację, i dopuszcza się akty okrucieństwa jako sposób na sprostanie realizacji haseł ekonomicznych.
- Na koniec, sojusznikiem zła jest hipokryzja – przemilczanie cieni i ekspozycja blasków postaci w scenie ostatniej rozmowy o Kurtzu.
Jak Conrad przedstawia się na tle Szekspira i Dostojewskiego? Otóż pozwala się on ocenić w czterech aspektach:
- sytuacja państwa, w którym żyje i działa bohater
- wpływ rodziny na jego myśli i czyny
- związek jego osobistych spraw z kształtowaniem się priorytetów
- jego widzenie problemu władzy
Państwo
Makbet – kryzys monarchii stanowej.
Raskolnikow - kult dorobkiewiczostwa jako toksyna prowokująca marzenia o życiu ułatwionym.
Kurtz – kult kariery urzędniczej dla zdobycia społecznego prestiżu.
Rodzina
Makbet – brak harmonii i naturalności; ambicje zamiast akceptacji już utrwalonego stanu posiadania.
Raskolnikow - dyskomfort widzenia własnej nędzy – brak perspektyw, niezgoda na ofiarę Duni, a także na jakikolwiek akt litości.
Kurtz – kariera zawodowa jako powód do dumy dla białej narzeczonej, możność pozyskania czarnej narzeczonej – jeden i drugi związek – pozorny oparty na spełnieniu marzeń o sukni, o władzy, bo jedna i druga chce wejść w rolę królowej.
Sprawyosobiste
Makbet – miłość do żony, odwzajemniona, ale całkiem źle pojęta, toksyczna; daje się określić jako główny motyw przekroczenia granicy.
Raskolnikow – bunt wywołuje wizja losu siostry, podobnego do losu Soni.
Kurtz – nie doznaje tego uczucia, ale wie jak je okazać.
Władza
Makbet – odejście od modelu antycznego, biblijnego i feudalnego, od przewidywania, zaufania i służby narodowi dla zaspokojenia namiętności władania.
Raskolnikow – na przekór zachodnim wzorcom – Harpagona, Grandeta czy Scroogea – okazanie wielkoduszności.
Kurtz – wyrasta ze Słowiańszczyzny i rozeznania w kulturze Zachodu, dlatego zwycięża jako zły w planie doczesnym i w perspektywie transcendencji (tyle że we własnym mniemaniu i w opinii świadków, postawionych w polu widzenia czytelnika). Idzie jakby najdalej, i ani nie przegrywa jak Makbet, ani nie nawraca się jak Raskolnikow. Ale jego sprawa, jako zbrodnia ludobójstwa zalegalizowana i wzbudzająca fascynację przy wymownym autorskim zdystansowaniu się, daje najbardziej do myślenia.
Hits: 6569Tags: